Skradin - miasto
bardzo stare, podobno są o nim wzmianki w źródłach pisanych już ok. IV
wieku. Zamieszkiwały tutaj plemiona Liburnów, ale o tym wszystkim
można poczytać w przewodnikach turystycznych. Nas najbardziej
interesuje, że obecnie mieszkają tu Chorwaci, bardzo podobni do tych z
Biogradu, czy Šibenika. Jedni mniej, drudzy
bardziej lubią
turystów, ale wiekszość z nich jest miła i uśmiechnięta, bo świadomi są
tego, że turystyka to ich główne źródło utrzymania.
To co najbardziej
zwróciło moją uwagę w starej części tego miasta, to przedziwna
dbałość o czystość ulic i żałuję, że nie zrobiłem zdjęć, bo niektórzy
mogą mi nie uwierzyć. Widziałem wielokrotnie jak pani z wiaderkiem i
szczotką zmywała nawet niewielkie plamy po rozlanych napojach i musze
przyznać, że chętnie bym ten zwyczaj przeniósł do naszej ojczyzny.
Drugą rzeczą wartą zaimportowania jest
mnogość przydomowych wytwórni wina i rakiji. Reklamy tych miejsc może
nie są imponujące, ale każdy kto tam wstąpił, nie żałował na pewno.
Trzeba oczywiście coś tam kupić, ale sama degustacja niejednokrotnie
wystarcza dla poprawienia nastroju.
Jest tu oczywiście wiele innych miejsc godnych uwagi, ale te
pozostawiliśmy sobie na kolejny dzień pobytu. Przy ulicy dr. Franje
Tudmana 8 znajdujemy pocztę,
czynną do godz. 18.00, skąd wysyłamy pokaźną stertę kartek
pocztowych (cena znaczka do Polski to 3,5 kuny) i powoli
wracamy wąskimi uliczkami w kierunku portu.
Po kolacji i szklaneczce wina oddajemy
się jeszcze nastrojowi tego miejsca i spacerujemy wzdłuż nabrzeża,
podziwiając niedawno przybyłe, cztery okazałe jachty motorowe pod
banderą Kajmanów.
Wyprawę do Parku Narodowego "Krka"
planujemy na 8.00 rano, kiedy to odpływają z tutejszej przystani
pierwsze statki wycieczkowe i ... zasypiamy kołysani przyciszoną już
o tej porze muzyczką z pobliskiej tawerny.
Wypływamy punktualnie o 8.00 rano stateczkiem, który dowozi nas do
zabudowań administracyjnych Parku "Krka". Dopiero tutaj kupujemy bilety
w cenie 8.00 Euro od osoby, gdzie oprócz opłaty za zwiedzanie Parku
wliczony jest również i przejazd statkiem w obie strony.
Trasa zwiedzania jest dobrze oznakowana i
przebiega w większości po specjalnych, drewnianych pomostach i
schodach, a zaczyna się przy tablicy informacyjnej z mapą Parku.
Wszędzie słychać szum spadającej wody.
Kompleks liczy siedem niezwykle malowniczych wodospadów o łącznym
spadku 242 metrów. Największy i zarazem najsłynniejszy z nich to
Skradinski Buk o łącznej wysokości ponad 45 m. Park Narodowy Krka ma
bogaty świat roślinny i zwierzęcy, występuje tu ponad 200 gatunków
ptaków,
przez co zaliczany jest do najcenniejszych obszarów ornitologicznych
Europy.
Poniżej ostatniej kaskady jest wyznaczone kąpielisko, gdzie można
ochłodzić się po trudach zwiedzania, nie tylko samych wodospadów, ale
również zabytkowych młynów wodnych, elektrowni i małego skansenu
dawnych zagród chłopskich z pełnym wyposażeniem mieszkalnym, gdzie
nawet
zagniecione ciasto jest prawdziwe - sprawdziliśmy.
Około 11.30 opuszczamy N.P. Krka i za niecałe pół godziny jesteśmy z
powrotem w Skradinie. Czas na obiad, ale zanim zdażyliśmy wyjść,
przychodzi uśmiechnięty młody człowiek i przynosi nam pocztówkę z
naszym jachtem w centralnym miejscu.
Ten egzemplarz nie kosztuje nic,
ale gdybyśmy chcieli więcej, to dostaniemy je po 10 kun od sztuki.
Zamawiamy trzy sztuki, ale trochę się targujemy i w końcu płacimy 20
kun za trzy oryginalne pocztówki z nasza łajbą.
Po
obiadku pędzimy jeszcze na wzgórze z ruinami starej twierdzy, po drodze
napotykając dorodne granaty rosnące na murze okalającym czyjąś
posesję. Kapitan zażyczył sobie fotkę pod wiszącymi nad głową
granatami ... i przeżył.
Na kilkanaście minut przed 14.00 zjawiamy się w biurze mariny i płacimy
za jednodobowy postój 350 kun. Nie marudzimy, bo ten standard był warty
tej opłaty. Kilka minut po czternastej wypływamy ze Skradina i bierzemy
kurs na Šibenik.
ciąg
dalszy relacji ...
|
|