Rejs Biograd - Bar (cz. 3)
  _____________________________________

Główna
Galeria
Flota
Kontakt
Rejsy

Misja - przeprowadzenie jachtu Carpe Diem .

       O 18.oo wypływamy z Dubrownika. Obieramy kurs na Bar w Czarnogórze (Montenegro). Bar to oczywiście miejscowość, a nie knajpa. Koledzy żartują, że Ryszard jako bardziej doświadczony żeglarz prowadzał załogi, z którymi pływał na krótki pobyt do baru (konoby), a teraz prowadzi Carpe Diem do Baru na dłuższy pobyt. Noc jest ciepła, bezchmurna.



Ponownie towarzyszy nam księżyc, tworząc przeurocze refleksy świetlne na powierzchni Adriatyku. Wiatr spokojny 2-3 st.B. Jacht prowadzimy wachtami po dwóch. Doskonalimy orientowanie się w terenie. GPS pokazuje długość i szerokość geograficzną, odnajdujemy piozycję na mapie, czytamy znaki świetlne i odnajdujemy je na lądzie. Noc upływa nam spokojnie i do portu w Barze moglibyśmy wpłynąć o 5.40. Jednak tego nie czynimy, jest jeszcze ciemno i załoga jednej wachty śpi. Dopływamy, Ryszard i piszący tą relację do główek portowych, patrzymy jak są oświetlone z bliska, bo z dalszej odległości nie było widać zielonego światła.



Bujamy się po zatoce przez godzinę i o 7.oo wpływamy do portu. Podczas manewru podejścia do keji muring (stała lina do cumowania) wplątuje się w śrubę.



Po zacumowaniu jachtu Ryszard idzie do budynku portowego w celu dokonania odprawy granicznej, ja zaś po zapoznaniu się z otoczeniem przywdziewam kąpielówki i nura do wody, aby uwolnić śrubę napędową z "niewoli muringowej". Nasze pojawienie się w porcie wywołało zainteresowanie innych załóg.



Po moim wynurzeniu się z wody koledzy uraczyli mnie goracą herbatą, a przy naszym jachcie pojawili się i stoją od lewej za mną i Krzysztofem: Zygmunt Hupka, z tyłu pracownik mariny, w kapeluszu kapitan Jerzy Radomski ze swoim psem Bosmanem i z cumującego obok naszego jachtu przyszedł Niemiec mówiący trochę po polsku. Z Zygmuntem Hupką, Polakiem mieszkającym w Barze poznaliśmy się drogą telefoniczną jeszcze przed wyjazdem z Polski. W Barze zaopiekował się nami i pomógł skontaktować się z szefem mariny Św. Mikołaja, w której Carpe Diem będzie miało schronienie do rozpoczęcia nowego sezonu żeglarskiego.



Operację wyciągania na ląd przeprowadzono bardzo sprawnie. W ciągu kilkunastu minut nasza "skorupka" stała na podporach.



Pracownik mariny strumieniem wody pod dużym ciśnieniem zmył z dna jachtu wszelkie brudy.



Około południa idziemy obejrzeć jak wygląda miasto, z którym najprawdopodobniej zwiążemy swój urlopowy los na najbliższe lata. W centrum znajduje się duży plac z trzema palmami i usytuowanymi wokół niego sklepami, oraz spacerującymi przeuroczymi Czarnogórkami.



22 listopada o 10.30 wyjeżdżamy z Baru do Biogradu, gdzie czeka na nas Ryszarda OPEL.



Wiezie nas młody Czarnogórzec, prowadząc samochód wspaniale bardzo krętą nadadriatycką magistralą drogową.



Za dnia podziwiamy widoki, a wieczorem ogarnia nas znurzenie. O 20.oo dojeżdżamy do Biogradu, szybkie przepakowanie bagaży, kolacja na stojąco i o 21.oo wyruszamy w drogę powrotną do Polski.
23 listopada o 17.oo jesteśmy już w Radzyniu. Zmęczeni, ale szczęśliwi bo bogatsi w nowe doświadczenia żeglarskie i wspaniałe wrażenia doznane podczas rejsu.



W MISJI - przeprowadzenia jachtu Carpe Diem z Biogradu w Chorwacji do Baru w Czarnogórze uczestniczyli:
kapitan - Ryszard Matysiewicz
mechanik - Krzysztof Mikiciuk
cook - Jacek Piekutowski
i ten co zrelacjonował rejs - Zbigniew Wojtaś